Z równowagą o zrównoważeniu vol. 5

Z równowagą o zrównoważeniu vol. 5

Kogo dotyczy dyskusja o zrównoważonym rozwoju w modzie?

Cześć, tu tradycyjnie Kuba z KABAKa? W ostatnim odcinku mojego cyklu chciałbym się przyjrzeć szerzej debacie na temat szeroko pojętego #sustainablefashion i zastanowić się, jakie jeszcze strony – oprócz producentów i konsumentów – powinny być w nią zaangażowane, aby możliwe było wdrożenie zrównoważonych zmian w całym cyklu życia ubrania.

Historia życia naszego ubrania zaczyna się (zazwyczaj) na polu.

Już na tym etapie plantator może wybrać jedną z dwóch dróg: produkować tanio i szybko, ale bez oglądania się na środowisko (czyli z pestycydami, mocniejszym drenowaniem zasobów wody, brakiem bioróżnorodności i erozją gleby), albo pójść w kierunku mniej skalowalnej, ale już bardziej marżowej produkcji organicznej, która odbywa się zgodnie z naturalnymi procesami zachodzącymi w przyrodzie. To tylko na pozór trudniejsza droga, bowiem włókna uprawiane w sposób organiczny stają się bardziej żywotne, a jednocześnie są łatwiej i drożej zbywalne, bo jest na nie o wiele większy popyt w porównaniu do podaży, niż ma to miejsce w wypadku bawełny produkowanej w sposób konwencjonalny (czyli znów: zyskuje nie tylko planeta, ale także plantator!). Wychodzi więc na to, że przy stole obrad na temat zrównoważonej mody jako pierwsi powinni zasiąść plantatorzy bawełny i innych włókien wykorzystywanych szeroko w przemyśle tekstylnym.

Kolejnym etapem cyklu życia ubrania jest przerobienie włókien na przędzę, a później przygotowanie z niej materiału.

Na tę część łańcucha dostaw duży wpływ mają ustawodawcy, bo oprócz nacisków konsumentów niezbędne są naciski prawne, które, co tu dużo mówić, umożliwią wymuszenie systemowych zmian. Szczęśliwie wszystko zmierza w tym kierunku, bo plan osiągnięcia neutralności klimatycznej Unii Europejskiej w dużym stopniu opiera się na niezbędnych zmianach w branży fashion, która jest jedną z branż wywierających naprawdę duży (negatywny) wpływ na środowisko. Jak więc widać, nie ma sensownej dyskusji na temat zmian na rynku odzieżowym bez głosu ustawodawców, zarówno tych na poziomie państwowym, jak i ponadpaństwowym.

Cykl życia odzieży nie kończy się oczywiście na jej wyprodukowaniu i sprzedaży.

Każde ubranie ma przed sobą jeszcze krótszy lub dłuższy czas użytkowania. Dlatego moim zdaniem w dyskusji o zrównoważonych zmianach w branży mody nie może zabraknąć także producentów pralek. Pralki i suszarki faktycznie są nam niezbędne, jednak wyższe obroty czy temperatury prania, oprócz tego, że mogą pomóc sprać niektóre zabrudzenia, sprawiają, że ubrania szybciej tracą swoje walory użytkowe. Zasadniczym problemem w przypadku prania odzieży jest jednak brak rozwiązań zmierzających do wyeliminowania mikroplastiku z mórz i oceanów. Aby było to możliwe, niezbędne są rozwiązania systemowe zastosowane w sprzętach AGD, bo skoro mikroplastik wytrąca się głównie na etapie prania, to powinniśmy naciskać nie tylko na producentów ubrań, by tego mikroplastiku nie używali, ale także na producentów pralek, by szukali rozwiązań na „wyłapanie” go w momencie, w którym wytrąca się z ubrań. Swoją drogą, z tym mikroplastikiem to jest trochę takie błędne koło – włókna syntetyczne, czyli właśnie te wytrącające mikroplastik, często są stosowane w ubraniach po to, by wytrzymały one więcej cykli prania. Pralki z kolei są jednym z głównych narzędzi, które podczas złego użytkowania mogą znacznie skrócić żywotność ubrań.

Idąc tym tropem, można stwierdzić, że nie bez znaczenia dla zmian w sektorze mody są także działania producentów środków piorących. Ich rola w równoważeniu branży jest, moim zdaniem, dwojaka. Z jednej strony powinni oni oczywiście dbać o to, by składy ich produktów były jak najbardziej naturalne i przyjazne środowisku, tak aby wraz z ich użytkowaniem nie wydzielały się substancje szkodliwe dla planety i organizmów wodnych. Z drugiej strony producenci takich środków powinni zadbać o edukowanie konsumentów w zakresie właściwego użytkowania swoich produktów. Wciąż niewiele mówi się np. o tym, że płyny do zmiękczania tkanin nie tylko nie są nam niezbędne, ale wręcz mogą się okazać szkodliwe dla ubrań (chcących dowiedzieć się więcej na ten temat odsyłam tu: https://pandawanda.pl/pl/n/Dlaczego-plyn-do-zmiekczania-tkanin-jest-zly-dla-twoich-ubran/143). W moim odczuciu bez tych z pozoru nieznaczących zmian niemożliwe będzie pełne zrównoważenie branży.

Oczywiście żadna ze zmian nie zadzieje się bez udziału producentów i konsumentów odzieży.

Bowiem to właśnie oni odgrywają kluczową rolę w wytyczaniu kierunków rozwoju dla branży. Plantatorzy nie będą uprawiać włókien w sposób zrównoważony, jeśli producenci nie będą chcieli ich kupować, z kolei producenci nie będą chcieli kupować, jeśli konsumenci nie stworzą popytu na zrównoważone ubrania i nie będą naciskać na zmiany w tym kierunku. Innowacje wdrożone w pralkach na nic się nie zdadzą, jeśli konsumenci nie będą przykładać większej wagi do sposobu, w jaki użytkują i piorą swoje ubrania, a nie będą w stanie tego zrobić, jeśli producenci nie dostarczą im rzetelnej wiedzy na temat właściwego eksploatowania swoich produktów. Proces równoważenia branży mody to system naczyń połączonych, w którym każdy element musi podążać w tym samym kierunku, by osiągnąć założony cel.



Źródła: https://mskpu.pl/bawelna-nie-taka-przyjazna-srodowisku/

Powiązane posty